środa, 25 grudnia 2013

Karnawał Blogowy #50: Sposobów 15 na dobrą publicystykę RPG

Jeśli jest coś, co w blogach nie specjalnie mi się podoba, to fakt, że blogi hobbystyczne systematycznie zabijają gatunki (czy też formy) dziennikarskie. Oczywiście notki blogowe, czy wpisy nie robią tego otwarcie, to raczej coś, co nazwałbym skutkiem ubocznym. Ot, zamiast felietonu - notka, zamiast omówienia czy analizy – wpis. Nie twierdzę, że to źle – bo blogi mimo wszystko demokratyzują dziennikarstwo, piśmiennictwo i same w sobie stanowią gatunek z masą podgatunków.

środa, 4 grudnia 2013

Karnawał Blogowy #49: Czy cieszą nas polskie sukcesy?

Narodem jesteśmy paskudnie niewdzięcznym i zawistnym. Pełni kompleksów, ale głodni sukcesów. Lubimy mity o własnej wielkości, ale nie potrafimy docenić drobnych zwycięstw, które są udziałem rodaków.

środa, 20 listopada 2013

Bez Storytellera nie byłoby RPG. Przerażające odkrycie w grobowcu.

When people told themselves their past with stories, explained their present with stories, foretold the future with stories, the best place by the fire was kept for... The Storyteller. Nie każdy zna ten cytat. Nie każdy go pamięta. A nawet jeśli, niekoniecznie pamięta skąd go zna i dlaczego. Próbowałem to znaleźć od kilku dobrych lat. Wreszcie się udało.


wtorek, 12 listopada 2013

Replayability makes short games longer aka KGB#3

Grywam w planszówki. Śmieszna sprawa - bo planszówkę kończysz w godzinę, dwie, w ekstremalnych przypadkach ukończenie gry zajmuje kilka godzin. Ale nie beczę jak dziecko. Bo gry planszowe są wielokrotnego użytku. 

czwartek, 7 listopada 2013

Karnawał Blogowy #49: Znamię Sigmy piętnuje polską mechanikę

Polacy lubią zabezpieczać się przed Polakami. Tak na wszelki wypadek, bo przecież cwaniactwo nasz naród ma we krwi. O tak, daj nam procedurę, a znajdziemy sposób jak ją obejść. Pewnie dlatego nasza konstytucja tak różni się od amerykańskiej. Trzeba wszystko dokładnie zabezpieczyć i minimalizować możliwość nadużyć - zawczasu łatać każde exploity (nawet jeśli nie są tego warte, nawet jeśli są urojone - tak na wszelki wypadek). Pewnie dlatego, nie znam prostej i przystępnej mechaniki Made in Poland. Stąd tępe zamiłowanie do przyjaciół z Matplanety - Pi i Sigmy.

wtorek, 29 października 2013

30 dni KaCetu - Najmniej ulubiony potwór

Kiedy zasoby nie są duże, wiecie - jak w Neuroshimie, kiedy żal każdej kulki bo zostało ich już tylko kilka, albo kiedy kończy się zapas leków lub wody, kiedy po prostu trzeba po prostu optymalizować zużycie, nie można pozwolić sobie na marnotrawstwo. Kiedy masz co masz i musisz z tym żyć i żadnych widoków na więcej, zamykasz gębę nawet jak stoi przed tobą premier Tusk. Nie pytasz, jak żyć panie Tusku. Oj nie. W Neuroshimie strzelasz i ściągasz z trupa co miał na sobie, bo to dobra wymiana - jedna kulka, za całkiem nowy garnitur, dobry zegarek i buty, które błyszczą jak psu jajca.

poniedziałek, 28 października 2013

Organ Trail Director's Cut - True Neuroshima na komputerze

To jedna z najstarszych gier komputerowych, która powstała już w 1971 roku. W naszym kraju nie jest specjalnie znana, ale w stanach zetknął się z nią prawie każdy gracz, który chodził do szkoły w latach 70 czy 80. Do dziś sprzedało się jej około 60 milionów kopii, na ogromną liczbę platform. To gra legenda, bo opowiada historię budującą jeden z mitów stanowiący podwaliny amerykańskiej tożsamości. To gra o tym jak zdobywano Dziki Zachód. To trudna gra, opowiadająca o losach rodziny, która rzuca wszystko by znaleźć kawałek ziemi obiecanej w Oregonie. Oregons Trail - gra legenda. Gra, w którą można było zagrać w każdej szkole posiadającej komputer, gra w którą każdy musiał zagrać, bo była częścią programu edukacyjnego. Bardzo dobra gra o czym przekonałem się w ten weekend.

czwartek, 24 października 2013

Kickstarter: Ignacy Trzewiczek - ufundowany w kilka godzin

Oto przykład błyskawicznego sukcesu na Kickstarterze. Trzewik na świecie jest darzony ogromną sympatią, więc nie dziwi mnie fakt, że w ciągu zaledwie kilku godzin jego zbiórka osiągnęła 100% i zmierza wprost do odblokowania kolejnych bonusowych poziomów, dzięki którym wspierający dostaną więcej, niż mogą się spodziewać. Tym to wszystko ciekawsze, że książka Boardgames That Tell Storie jest zbiorem dostępnych za darmo artykułów na temat gier planszowych. 

środa, 23 października 2013

Z magią nigdy nie było mi po drodze

Być może dlatego mój kolejny wpis w Trzydziestu Dniach z Kryształami czasu, będzie podobny do wpisu Beamhita. Nie mam tu specjalnych faworytów, bo co jak co, ale magia w Kryształach Czasu, konkretnie czary, były bardzo fajnie zrobione, a sama gra była w nie bardzo bogata. Oczywiście przemiany półboskie, ale także te wszystkie alchemiczne figury, które można było rysować - to w szczególności działało na moją wyobraźnię. Rozumiecie - nie jakieś tam fajerbale z głowy, ale dłuższe przygotowania, zebranie komponentów, a potem jeszcze rysowanie figury, stawianie tych wszystkich świeczek. Cokolwiek myślicie o KC, warto do rozdziału o magii zaglądać, bo w wielu czarach ukryte są fajne patenty, a często także pomysły na przygody.

Ale prawda jest taka, że żaden z moich graczy nie podskoczył wyżej 5 poziomu. Toteż, nie specjalnie miałem okazję wykorzystywać na sesji te ciekawsze wysokopoziomowe czary. Nie zdecydowanie magia w żadnej grze fabularnej nie jest mocną stroną. Choć w KC było nieco powyżej średniej. 


wtorek, 22 października 2013

Tylko 65% naszych wydatków trafia w polskie ręce.

Już 24 osoby oddały swój głos w ciekawej ankiecie dotyczącej wydatków na nowe podręczniki. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś - oddaj swój głos teraz. Sądzę, że szczyt zainteresowania już za nami, ale pozostawię możliwość oddawania głosów jeszcze przez jakiś czas. Natomiast już dziś podzielę się z wami ciekawostkami dotyczącymi ostatnich zakupów osób, które tą informacją się podzieliły.

poniedziałek, 21 października 2013

Ankieta dotycząca zakupów dwóch ostatnich nowych podręczników RPG

Mam dla was dziś krótką ankietę dotyczącą waszych ostatnich zakupów nowych podręczników do gier fabularnych. Oczywiście wiem, że ani grupa nie będzie reprezentatywna, ani że to specjalnie naukowe podejście. Potraktujcie to jako swoistą zabawę. I dla zabawy też pytam - bo nie mam zamiaru tych danych wykorzystywać do otwarcia żadnego interesu, ani też wykorzystać ich w inny sposób. Wyniki ankiety ładnie obrobię i zaprezentuję wam za 14 dni. Zapraszam do udziału. Wypełnienie zajmie wam 1 minutę.


niedziela, 20 października 2013

Jak utopiłem się w Bagnie, czyli brzytwy się chwytam.

Bagno od początku było fajnym projektem. Oto ludzie, którzy mieli dostęp do newsów, wiedzieli gdzie ich szukać albo po prostu subskrybowali ciekawe feedy przekazywali je dalej, mniej więcej na zasadzie dzięki której funkcjonował Wykop. Z tym, że zamiast wykopywać je spod ziemi, topili je w bagnie i tym samym pozwalali innym użytkownikom je z niego wyłowić. Działało to wszystko dosyć sprawnie. Jeśli coś było wystarczająco interesujące, zaczynało unosić się na powierzchni – taki news pływał, do czasu, aż zastąpił go inny. Pojawił się Facebook – a Bagno trzymało się nieźle. Spopularyzował się Twitter, Bagno wciąż działało sprawnie. I chyba w momencie, kiedy pojawił się G+ coś zaczęło się pieprzyć. Być może przyczyna jest inna.

czwartek, 17 października 2013

Raport o stanie rynku RPG. Wydawnictwo ujawnia dane cząstkowe.

Wydawnictwo Evil Hat Productions, znane polskim graczom za sprawą gry Kiedy Rozum Śpi (w polsce nakładem Wydawniwctwa Portal) oraz głośnym ostatnio projekcie Fate Accelerated (też po polsku za free), opublikowało raport wyników finansowych za trzeci kwartał. Wyłania się z niego przede wszystkim sukces nowego modelu sprzedaży, na który wielkie firmy raczej się szybko nie odważą - Pay What You Want.

Sprintem przez Orchię. Znany chodziarz przyłapany na oszustwie.

Trzydziestodniowe wyzwanie jest mocno wyczerpujące, to niemal maraton, tak więc, musiałem nieco zwolnić i odpocząć na 8 kilometrze. Hańby nie ma, ale trzeba troszkę dystansu nadrobić. Dlatego też dziś będzie kilka prostszych pytań, których odpowiedzi nie wymagają ode mnie specjalnego wysiłku, a przede wszystkim umieszczania ich w szerszym kontekście – tak jak do tej pory. 

Fragment Book II: Monsters & Treasure do Dungeons & Dragons

Wizards of the Coast prezentuje fragment reedycji drugiego podręcznika do Oryginalnej wersji Dungeons & Dragons. Tym razem, w odróżnieniu od poprzedniego razu, jest to kolejna przedmowa (sic!). Zapraszam do zapoznania się ze szczegółami tej niesamowitej oferty, której cena wynosi jedynie 149$ za które przeniesiecie się w niesamowity świat pierwszej gry fabularnej - rocznik 2013.

wtorek, 15 października 2013

Fragmenty Dungeons & Dragons udostępnione

Wielkimi krokami zbliża się data wydania Oryginalnej wersji Dungeons & Dragons - to już 19 listopada. Z tej okazji WotC stara się nakręcić hypa. Właśnie opublikowano niewielkie fragmenty podręcznika Man & Magic. Maciupkie i opatrzono je komentarzem. Dostępna jest także przedmowa - do ściągnięcia, oraz widoczna tu okładka. Odbiega ona od oryginału znacznie, ciekawe zatem, czy za zamachu graficznym, nie pójdzie następny - redakcyjny. W zestawie, będzie 7 podręczników. Zawartość i cena to:

poniedziałek, 14 października 2013

Za niska frekwencja. Referendum w sprawie odwołania Katana nieważne.

Był taki czas, że jako MG miałem przejściowe kłopoty z opisywaniem miasta. Choroba taka. Wiecie co mnie wyleczyło? Nie zgadniecie! Ale zanim dam wam rozwiązanie zagadki, opiszę trochę problem z którym się borykałem.

Otóż jakoś tak wyszło, że po pierwszym okresie prowadzenia Cyberpunka 2020, kiedy przesiadłem się na Warhammera chwyciła mnie jakaś blokada wewnętrzna. O ile w CP udawało mi się w interesujący sposób przedstawiać życie miasta, o tyle w grze fantasy szło mi jak po grudzie. Stąd też, pisałem scenariusze, których akcja toczyła się w lasach, na polach, we wioskach, na rzece. Naprawdę wszędzie, miasto zaś służyło wyłącznie do tego, aby niczym w Diablo uzupełnić tam zapasy - żenada. Nie mogłem sobie tego wybaczyć...

niedziela, 13 października 2013

Szokująca wypowiedź: Jestem odporny na mechanikę!

Mówi się, że system ma znaczenie. System, czyli mechanika, jest integralną częścią gry, bo tak naprawdę, gra bez mechaniki nie jest grą, a określony świat, działający na innym systemie, w sumie stworzy inną jakość. Lepszą bądź gorszą.

Dzieje się tak dlatego, że mechanika rozkłada akcenty, pewne aspekty gry uwypukla, a inne spycha w cień. Wyobrażacie sobie grę o walce, która pozbawiona jest rozbudowanej mechaniki starć? Taki Pendragon na przykład, to gra, o co prawda nieco mityczno-magicznym, ale jednak średniowieczu. Mamy w niej zależności feudalne, sami staniemy się w trakcie gry posiadaczami majątku ziemskiego, wybudujemy, zdobędziemy, bądź odziedziczymy zamek, będziemy podbijać, najeżdżać, bronić włości. Ożenimy się, doczekamy potomków.

Rzut Krytyczny - wygląda mi to na zmiany. Czy przetrwam?

Pewnie jesteście zaskoczeni, bo trwałem na posterunku od dobrych kilku lat, nie zmieniając munduru. Nosiłem się z tym zamiarem od dłuższego czasu i dziś rozpoczynam zmianę szat. Na razie przeszedłem na standardowy szablon blogera, który muszę sobie dobrze poukładać i trochę przemyśleć. Może macie dla mnie kilka rad?

sobota, 12 października 2013

Oto rasowa gra fabularna

Twórczość Tolkiena ciąży nad grami fabularnymi fantasy od początku ich istnienia. Nie dziwi to, zważywszy na fakt, że tak z jeszcze większą siłą, piętno swe odcisnął na literaturze czy kinie w tym gatunku. I choć nie jest on ojcem literatury fantasy, taki status chcąc nie chcąc posiada. Stąd wiele światów fantasy odbija archetypy i powiela stereotypy ras, które pojawiły się na kartach jego trylogii. 

I o ile znane są wyjątki, które jak Earthdawn próbują wejść w polemikę bądź uzupełnić klasyczny zestaw (Człowiek, Niziołek, Elf, Krasnolud, a po stronie ciemnej Ork, Troll czy Goblin), choć są też gry, takie jak Talislanta, które proponują własny oryginalny zestaw ras (nie dość, że rezygnuje z klasycznych ras nieludzkich, to na dodatek z samego człowieka także), to w pierwszym przypadku powodować to może konieczność przestawienia się i trudną walkę, z łatwymi i godowymi stereotypami, a w drugi przypadek jest (pomimo, tego że sprawdza się wręcz doskonale) tylko marginesem. Są też gry, które podają Tolkienowi rękę na zgodę, akceptując to, że od tolkienowskiego zestawu nie ma ucieczki. Wystarczy otworzyć Warhammera, D&D czy choćby Kryształy Czasu. Głupio bowiem kopać się z koniem, prawda?

czwartek, 10 października 2013

To twój weekend! Co z nim zrobić?

Ponieważ mamy piątek, a to taki dzień, wg. którego nikt specjalnie nie oddaje się medium zwanemu internet, dziś coś lżejszego. W sam raz, aby takimi drobnostkami zająć się w weekend.

 Kinematografia 

Nieznośna lekkość
nieważkości

W ten weekend do kin wchodzi film Grawitacja (Gravity, reż. Alfonso Cuaron, wyst. Sanda Bullock i George Clooney). Jakoś tak mam, że staram się nie polecać filmów w ciemno, ale tu zrobię wyjątek, bowiem wygląda na to, że mamy do czynienia z filmem wybitnym, który chwalony jest zarówno przez kretyków, jak i publiczność. To mnie cieszy, wybieram się w najbliższym czasie, jak tylko film dotrze do mojego miasta. Prawdopodbnie film pomoże, nieco podupadającemu ostatnio, gatunkowi SF, choć żeby było jasne - Grawitacja tocząc się w całości na orbicie, nie ma z SF nic wspólnego, bo kosmos, stacja kosmiczna, skafandry to tam w górze od ponad 30 lat codzienność, ale cóż - tak się ten film klasyfikuje. Ja gorąco polecam, choć w ciemno.

Tylko w tej grze. Top 5 ekskluzywnych profesji.

Gry fabularne powinny być pisane z myślą o graczu. Gracz, to klient, którego trzeba dobrze obsłużyć. Mistrzowi gry podręcznik powinien dawać odpowiednie ku temu narzędzia. Stąd też podręcznik jest jak sklep i z punktu widzenia gracza, powinien być dobrze zaopatrzony, lub patrząc inaczej, powinien zapewniać jak najszerszy garnitur dostępnych usług, dopasowanych do jego wymagań. Jednym z elementów, które ściśle dedykowane są graczom, w podręcznikach RPG są profesje – lub ich inaczej nazwane odmiany, które można ogólnie nazwać archetypami.



I tu pojawia się pewien problem, bowiem te archetypy z jednej strony powinny

wtorek, 8 października 2013

Jest decyzja. Więcej dodatków nie będzie.

Właśnie uświadomiłem sobie, że dwa pokolenia graczy, mogą nie pamiętać czasów deficytu dodatków. W zasadzie to paradoks, bo branża przeżywa od dobrych kilku lat kryzys - więc słowa i zwroty takie jak wspomniany deficyt, brak, niedobór, zapisy, komitet kolejkowy, przejściowe problemy w zaopatrzeniu, powinny być im dobrze znane. Nie są. Bo w latach dziewięćdziesiątych polska gra fabularna równała się podręcznikowi i obietnicy rychłego wydania suplementu, na który czekamy do dziś. A po roku 2001 sytuacja się odmieniła.

poniedziałek, 7 października 2013

Edycja edycji wilkiem

Kolejne edycje gry fabularnej nie są sobie równe. Teoretycznie, to co nowsze powinno być lepsze. I choć bywa, że tak jest w istocie, nigdy nie możemy być tego na 100% pewni. Gry fabularne to produkty, które, jeśli doczekają się nowej edycji, przechodzą przez pewien mniejszy (jak w przypadku gry Zew Cthulhu), lub większy upgrade (jak np. Legenda 5 Kręgów czy D&D).  

Och, naprawdę wydawało mi się, że błysnę kiedy opowiem wam o tym, że Kryształy Czasu, to nie jedna, nie dwie, ale trzy edycje. Błysnęli wszyscy inni, więc nie będę się powtarzał. Byłaby to też z mojej strony 33% hipokryzja, bowiem edycję pierwszą, uberoriginalische dyskietkową poznałem tylko przelotem i to ledwie kilka lat temu. Skupię się na tym co poznałem najlepiej, czyli edycji MiM oraz wydaniu książkowym. Od razu też odkryję karty, bowiem za najlepszą uznaję, jak wszyscy, tę z Magii i Miecza, ale jednocześnie nie przekreślam podręcznika.

niedziela, 6 października 2013

Pierwszy dzień z reszty życia mojego

Poruszyłem ten temat przy okazji tematów związanych z Karnawałem Blogowym, ale wydaje mi się, że warto do tego powrócić, ponieważ inicjacja - jakakolwiek by nie była, pozostaje ważnym i pamiętnym przeżyciem. Pikanterii wszystkiemu dodaje fakt, że miała ona miejsca w budynku szkolnym, co więcej, zostaliśmy nakryci przez panią dyrektor i ledwie się z tego potrafiliśmy wytłumaczyć. Oj, tak - to był mój pierwszy raz... z Kryształami Czasu. 

poniedziałek, 30 września 2013

Warhammer: 30-dniowe Wyzwanie, w 30 minut.



  1. Jak zacząłem grać w Warhammera
    To było prosty wybór. W 95 roku jeśli chciało się grać w grę fabularną w klimatach fantasy to co pozostawało? Kryształy czasu dostępny były tylko pod warunkiem, że posiadało się kilka pierwszych numerów pisma Magia i Miecz, można było zainwestować w piekielnie drogie AD&D, albo w znacznie tańszego polskiego twórczego klona – Aphalon. Był jeszcze MERP, którego nie chcieliśmy. Wybraliśmy więc Warhammera, bo był względnie tani, łatwo dostępny i mocno wspierany przez wydawcę, z gotowymi kampaniami do wzięcia. Żadnej filozofii.

  2. Ulubiona grywalna rasa
    Nie mam faworyta – poważnie, każda rasa ma swoje zalety, każda pasuje dobrze do tego świata. Każda rasa ma swoje wartości. Poważnie. Prywatnie nie lubię grać Elfami, ale lubię ich na sesjach, które prowadzę, po wprowadzają do świata pewien element obcości, którym łatwo pogrywać fabularnie, opierać o niego wątki poboczne.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Najlepsze w Karnawale #45

Oto wyniki ankiety kończącej Karnawał Blogowy edycji 45, której tematem przewodnim była Improwizacja. Oddano łącznie 29 głosów w okresie 1 do 21 sierpnia 2013. Dziękuję za wszystkie oddane głosy. Zwyciężył mój faworyt, z którym nota bene nie zgadzam się w wielu punktach, lecz  swoje poglądy wyraził w sposób zacny, dobrze uargumentowany i świetnie napisany.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Zagłosuj to ważne - KB #45 podsumowanie

Wow! To wielka niespodzianka i szok. I sukces. Chcę wam bardzo podziękować, że w tym trudnym czasie, byliście ze mną. O tak upały wszystkim nam dawały się we znaki, więc tym większe dzięki, za wasze piętnaście tekstów. O tak! Piętnaście. Tym samym kończę tę edycję Karnawału i przekazuję Trzpień Władzy i Sworzeń Zagłady w ręce Pafnucego - bezkompromisowego fana Warhammera edycji najpierwszej, który pyta: W ile systemów grać?

Zapraszam też to wypełnienia ankiety - pod nią zbiorcza lista wszystkich wpisów, z linkami.

środa, 31 lipca 2013

Kto chce Karanwał Blogowy?

Mam do przekazania Karnawał Blogowy osobie, która che prowadzić następną edycję. Szybko i bezboleśnie. Mówisz i masz. Kto pierwszy podpisze się w komentarzu i poda link do swojego bloga, ten weźmie - warunek. Anonimy się nie liczą.

wtorek, 2 lipca 2013

Karanwał Blogowy 45 - IMPROWIZACJA

Temat nasunął się sam, bowiem nikt nie zgłosił się do poprzedniego prowadzącego z ofertą prowadzenia. Czasem dobra improwizacja to kwestia życia i śmierci – jak w tym przypadku, jakbym nie zaimprowizował Karnawał Blogowy zdechłby, albo odchorował. Postanowiłem zaimprowizować, a że chyba nikt wcześniej nie poruszał tego tematu, to czemu nie. Aż dziw bierze, bo to częsty i powszechny element sesji. Improwizacja.

Jak ją definiujecie, czy pomaga czy przeszkadza, czy to raczej narzędzie w rękach MG, czy bardziej chleb powszedni graczy. Kto improwizuje bardziej? Czy do improwizacji trzeba się przygotować? Czy lepiej bez przygotowania?

poniedziałek, 1 lipca 2013

Kontrabanda

Gracze zadomowili się na parszywym posterunku na Zawodziu. Zakumali klimat i powiązania, wiedzą, że nadużycia władzy przynoszą same korzyści. Nie są nadto pazerni, ale jak jest okazja, jak ktoś daje, to dlaczego ni brać. Poniżej podsumowanie w postaci pamiętnika bezimiennego Strażnika:

czwartek, 6 czerwca 2013

Syndrom Władzy

Czy moja drużyna jest jedno profesyjna? Nie, jeszcze nie. Chciałem uniknąć klonów, więc postanowiłem, że postaci graczy będą zrobione zgodnie ze sztuką, czyli w przypadku WFRP całkowicie losowane. Warhammer ma pewną zaletę, otóż profesje podstawowe, w szczególności te pierwsze można zmienić, kiedy tylko przyjdzie na to ochota. 100 PD i po sprawie, zaczynamy nową ścieżkę kariery. Każdy zatem może zostać Strażnikiem Miejskim, mimo że wylosował Pasterza, Rybaka czy Woźnicę.

Ta pierwsza profesja bywa niedoceniona, w szczególności kiedy niedojrzały gracz uważa się za poniżonego przez bezwględne kości mówiące mu nie dość kim jest i skąd pochodzi, ale także piętnujące go profesją poganiacza mułów. Natomiast przede wszystkim oprócz paczki umiejętności gracz dostaje fajne tło, które może być przez niego ciekawie wykorzystane, pozostawia także haki na których MG może zaczepić kanwę scenariusza.

Jest w tym systemie dowolność. Można sobie pofolgować, poskakać po profesjach, a każda zmiana zostawia ślad na karcie i co ważniejsze na historii postaci. Dzięki temu, jeśli dwie postaci tej samej rasy, w tym samym wieku obiorą sobie za cel, tą samą profesję, każda z nich będzie się różnić i to z dwóch powodów. Raz, że z ogromnym prawdopodobieństwem zaczynały przygody z pakietem umiejętności różniących się mniej, lub bardziej ze względu na charakterysrykę pierwszej profesji, a po wtóre, z tego jeszcze względu, że podczas tworzenia postaci wylosowały sobie kolejne bonusowe umiejętności.

Dodam, że wśród mojej trójki graczy, tylko jedna dokonała przejścia na karierę Strażnika Miejskiego, aby skorzystać ze schematu rozwoju swojej pierwszej profesji. Wszystkie te proste, losowe rozwiązania zdają się mocno przestarzałe w obliczu nowomodnych kropek, pul kości, kręgów czy innych instancji, jednakże mają w sobie ciągle ogromny potencjał.

niedziela, 2 czerwca 2013

Warhammer wraca na stół. Koniec emerytury.

Udało się. Nareszcie. Jestem bardzo zadowolony, bardziej niż może wam się wydawać. Wracamy do gry z fajną ekipą. Ba! Wróciliśmy. Dziś na stole wylądował Warhammer edycja 1. Jestem już po sesji. Pierwszej, lekkiej, zapoznawczej ale odświeżającej. Mam nadzieję, że było okej - czyli tak jak miało być. Wróciłem z erpegowej emerytury. Potrzebowałem tego jak Sigmar swojego Młota.

Mój stół dawno nie wyglądał tak wspaniale. Wiem, że dla wielu z was, to po prostu stół jak stół, który wygląda tak co tydzień, ale dla mnie to coś fantastycznego, coś na co czekałem od dawna. I teraz mogę powiedzieć. Mam to czego chciałem. Super sprawa. Gry fabularne są świetną rozrywką.

Gram z trzydziestolatkami, którym się chce, którzy tak jak ja czekali na to od dawna, ale nie mieliśmy złudzeń, że nie będzie łatwo. Powiodło się. Udało się pójść na kompromis i ustalić dzień. Udało się zebrać kilka osób. Udało się ustalić, że będziemy grali krótkie sesje około 2h w niedzielne wieczory raz na dwa tygodnie - kiedyś to przerabialiśmy przy okazji InSpectres i Sword & Wizardry, sprawdziło się i tym razem.

Kiedy Khaki zrobił swoje wideoomówienie Warhammera pierwszej edycji wyśmiał kilka profesji i co mnie uderzyło - postanowiłem zagrać mu na nosie. Tym samym natchnął mnie aby zastanowić się nad czymś jeszcze bardziej ekstramlnym - aby gracze zagrali tą samą profesją. Ponieważ naczytałem się ostatnio cyklu o Vimesie autorstwa niezrównanego mistrza Terrego Pratchetta - pomyślałem, że Straż Miejska przejdzie w WFRP 1ed. bez najmniejszych zgrzytów. Udało się. Dzięki Khaki! I oczywiście dzięki Terry!!!

Ale był to tylko plan na marginesie, kształt odpowiedzi na jego teorię. Po jakimś czasie mój dobry kolega Tomek zarzucił, że może tak uda się zebrać ludzi w niedzielę, zaczął trochę siać fermencik. Do tego bardzo polubiłem stronę Pafhammer, konkretnie blog poświęcony WFRP, który skierował moją uwagę ponownie na pierwszą edycję tego systemu. Dzięki Tomku za drążenie i pomysł z niedzielą. Dzięki Pafnucy za uświadomienie mi, jak bardzo kocham Warhammera i jak dobra jest pierwsza edycja. To wszystko zaczęło pracować i przeżarło się jak dobrze rozrobiony spirytus.

Dzięki dwóm kolejnym graczom, za to że zorganizowali sobie tak czas, abyśmy mogli grać. Michale, Marku - szacuneczek z mojej strony. Dziękuję też Krzyśkowi i Rafałowi, którzy choć nie mogli zjawić się tym razem, będą obecni następnym. Dzięki też wszystkim za zrozumienie tego sam nie mogłem wystartować ze wszystkim w planowanym terminie. Wszyscy wierzyliśmy w powodzenie do samego końca i wszystkim nam się udało. Jeśli ktoś zwątpił, to wymazałem z pamięci i zapraszam, bo działa.

Specjalne podziękowania dla serwisu: Unreal-Fantasy, za uratowanie mi dupska w sprawie karty postaci do pierwszej edycji. 

niedziela, 19 maja 2013

12 powodów dla których warto robić postać w WFRP 1 edycji

Niepowtarzalny klimat Warhammera 1 edycji. Dzisiejsza tabletomania nie potrafi wydać z siebie takich ilustracji.
  1. Ponad 100 profesji 
  2. Prawie 100% losowości podczas kreacji bohatera 
  3. Postać gotowa w 10 minut
  4. Możesz grać w roli, której nigdy byś sam sobie nie wymyślił
  5. Grasz tym kogo wylosujesz, a nie tym kto w drużynie potrzebny...
  6. ...bo każdy się przyda...
  7. ...nawet jeśli już taka profesja jest w drużynie...
  8. ...a nawet jeśli wszystkie postaci są tej samej profesji... 
  9. ...no i jeśli nie podoba ci się wylosowana profesja, zawsze możesz ją zmienić...
  10. ...A w końcu i tak zmienisz.
  11. Kreacja bohatera to proces zaskakujący i zabawny 
  12. I masa inspiracji dla gracza i mistrza gry

Udostępnione z Google Keep

środa, 15 maja 2013

Kolejny RPG na wielkim ekranie!

InSpectres to prześwietna gra Jareda Sorensena, która przyniosła polskim graczom RPG masę dobrej zabawy. InSpectres zapisze się też w historii RPG jako jedna z nielicznych gier które zostaną sfilmowane. I o tym filmie chciałbym dzisiaj trochę napisać, a właściwie oddać głos Jardeowi jak twórcy, Darrenowi Orange jako reżyserowi oraz Mattu Forbeckowi który jest scenarzystą. We trójkę spotkali się na Google+ Hangout i w świetnej audycji opowiedzieli o InSpectres: The Movie.


Polski wydawca tak pisze o grze: InSpectres to gra fabularna opowiadająca historie bohaterów zajmujących się eliminacją nadnaturalnych zagrożeń. W okolicy pojawił się duch? Szkołę nękają zombi? W lesie grasuje wilkołak? Wtedy do akcji wkraczasz ty i twoi współpracownicy. Gracze prowadzą firmę, która przyjmuje zlecenia na rozwiązanie nietypowych problemów i wykorzystując wiedzę i odpowiedni sprzęt zajmuje się sprawą

Oddajmy jednak głos w sprawie filmu twórcą, dowiecie się o tym skąd wzięła się sama gra, skąd pomysł na film, na co kładziono nacisk. Wszystko podane w lekki, ciekawy sposób. Bawcie się razem z twórcami filmu - odwiedźcie oryginalne źródło na Google+ lub obejrzyjcie bezpośrednio u mnie.




Opinie o grze:
Poza ciekawym pomysłem InSpectres posiada także drugi potężny atut, jakim jest naprawdę doskonale pomyślana mechanika., Jakub Gromnicki, Esensja.pl
Po zapoznaniu się z podręcznikiem można na pytanie “If there’s something strange in your neighborhood, who ya gonna call?” z pełnym bananem na twarzy odpowiedzieć “InSpectres”., Jakub Nowosad, paradoks.net.pl
“Z czystym sumieniem i z bananem na ustach polecam ten pełen humoru system. Na koniec pozwolę sobie sparafrazować pewien dobrze znany tekst: „Who you gonna call? Inspectres!”.” Skreng, Forum Fanatyków Fantastyki
“Jeżeli interesuje Cię połączenie horroru, komedii i biznesu, lubisz systemy oddające sporą partię narracji graczom, jeżeli wreszcie szukasz RPG “do pociągu” czy “na konwent” – polecam Ci InSpectres.”, Michał Smoleń, Polter.pl
“Nie miałem odnośnie do gry żadnych oczekiwań. Dziwne, że ta sama książeczka je we mnie wytworzyła, po czym je zawiodła. Jeżeli mam do wyboru tworzyć postacie w minutę albo dziesięć, tłumaczyć mechanikę dziesięć minut lub pół godziny, gimnastykować się z punktami i kostkami lub po prostu być częścią zabawnej, ale też czasem groźnej historii – wolę stać po stronie grania, niż gry.”, Aureus, Polter.pl

wtorek, 14 maja 2013

Google plus, czy minus?

Rozpoczynam testy przydatnościowe społeczności Gry Fabularne na google+. Nie mam wielkich oczekiwań, ale chciałbym porównać jak się to konkretne narzędzie sprawdzi, czy różnić się będzie od tego co reprezentuje sobą dowolne forum rpg, czy Pfff+? Jak sprawdzi się społeczność taka w praniu?

Pierwszy test zaliczony połowicznie, polegał na uzyskaniu wskazówek i najlepiej linków do videocastów mniej popularnych, mniej oczywistych niż kanał Willa Wheatona lub Kurta Weigla. Bardzo przyjemnie zachował sie kolega Krzemień, który podrzucił cenne linki, których użyję potem do analizy treści i formy takich video produkcji. Bardzo dziękuję.

Sporo sugestii i najcenniejszych wskazówek napłynęło od Ezehiela "wal się na ryj" Jakiegośtam, który polecał mi skorzystanie z Googla. Wygrał u mnie konkurs na najbardziej użyteczny komć ever. Tu naszła mnie myśl dziwaczna, że jestem na "zielonym serwisie" rolniczym, gdzie płodozmian jest bez zmian. No ale sam się prosiłem.

Generalnie mam zamiar oswoić się i przeprosić z g+, choć widzę, że łatwo nie będzie i obawiam się, że jakby się fundom nie dzielił, to zawsze, każda część będzie się z inną bliźniaczo przypominać.

Kości rzuciłem i warzę to piwo, zobaczymy zatem jak wypadnie następny test społeczności GryFabularne+.

Na koniec wielkie dzięki Borejce, że czyni ją żywą, w odróżnieniu od dziesiątek innych przedwcześnie wytryśniętych o podobnych nazwach, które nasieniem swym padły na ziemię bezpłodnie.

niedziela, 12 maja 2013

Odkryta opcja niemiecka, szkot i wielka pyta



Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że najwyraźniej opcja niemiecka zaczęła ulegać hipsterskiej modzie. Jak to? Rezygnować z porządnego oręża o kalibrze 88 milimetrów na rzecz, dziwacznej pigmejskiej dmuchawki, która nie nadaje się do żadnych sensownych zastosowań? Niepojęte. Myślałem, że to odosobnione przypadki, ale pierwsze jaskółki zaczęły namnażać się w dzikie stada – takie hipsterstwo trzeba zbadać i opisać. Stada much zaczęły jeść kupę, więc chyba nie mogą się mylić. Postanowiłem zabawić się w kaprofaga. 
Że jestem na słodkiej emeryturce to już wiecie, wiecie też że grywam sobie w World of Tanks. Zrozumiałe, bo do cholery, Gustlik Jeleń i reszta ekipy, towarzyszyły mojemu ojcu, towarzyszą mnie i pewnie będą bawić moje dzieci. I ja miałbym odpuścić zabawy w metalowej puszce? Nic z tych rzeczy. Grywam dla zabawy, zabicia czasu i z kumplami kumpla z czasów studenckich. Spełniłem marzenie – dochrapałem się Tygrysa, więc już nie grinduję, tylko się bawię.

World of Tanks ma taką przyjemną cechę, że sporo czołgów, które twórcy rzucili do gry, pozostawała w rzeczywistości na deskach kreślarskich, ewentualnie doczekała się kilku egzemplarzy prototypowych. Sporo oczywiście jest zabawek zastosowanych w boju i produkowanych masowo. Nie mniej jednak, te prototypy rozpalają wyobraźnię i pytania – a co by było gdyby? I jakoś tam pozwalają na nie odpowiedzieć. Tak się składa, że dwa moje ulubione czołgi w grze należą właśnie do tego gatunku. Najcieplejszymi uczuciami darzę niemiecką konstrukcję VK 36.01 H – w grze to czołg średni, szóstego tieru (takie levele, 6/10) – znajduje się się krok za Pz IV i krok przed Tygrysem.

Mighty Jingles opowiada i pokazuje czym różni się mityczne
działo 88 mm od działa Konisch 75 mm na czołgu VK36.01 H
 


Na erpegowej emeryturze połączonej z dostępem do internetu i brakiem dostępu do telewizora, zmieniły się moje preferencje dotyczące tego co oglądam. Coś, z czego śmiałem się jeszcze rok temu, dziś jest moją niemalże codzienną czynnością. Oglądam replaye z WoT na YouTube. I nagle rozumiem tych, co też zamiast grać w gry, oglądają gameplaye, wbijają się na live streamy i robią podobnie bezsensowne rzeczy.

Ma to kilka zalet – podglądasz jak grają lepsi od ciebie, jak reagują i przede wszystkich słyszysz jak analizują aktualną sytuację. Może biernie, może jak na wykładzie, ale jednak pompujesz swoje umiejętności. Kolejną ważną sprawą są w przypadku WoT recenzje i omówienia sprzętu – wiesz dokąd zmierzać, sprawdzasz przed zakupem jak co działa, porównujesz możliwości ze swoim stylem gry.

Statystyki w WoT nie mówią wszystkiego – masz tylko podstawowe dane, fakt jest ich dużo, ale ich sucha analiza może mylić. Brakuje na przykład informacji o niwelacji działa (gun depresion), czynnika który mówi o ile stopni możesz pochylić działo w dół. Brakuje informacji o pochyleniu płyt pancerza, a to dzięki temu okazuje się, że dobrze pochylone 80 mm jest lepsze niż niepochylone 110, nie ma też wzmianek o prędkości wystrzeliwanych pocisków, tempie utraty energii. Tego wszystkiego można dowiedzieć się z forum internetowego, ale znacznie lepiej zobaczyć to w polu okraszone sensownym komentarzem.

Ponieważ, kiedy Polak zaczyna swój film od „cześć ludziska” (a niemal każdy tak zaczyna), automatycznie zamykam jego kanał, jestem skazany na videoblogerów mówiących po angielsku. W tej działce moim ulubionym jest szkot The Mighty Jingels – na youtube ma swój kanał pod starą ksywką Bohemian Eagle. Polecam, bo nie zawsze się z nim zgadzam w ocenach, ale ma przepiękny akcent, świetny głos i rozbrajający śmiech. No i w tym momencie prawie 500 fimów, a co tydzień dodaje około 10 kolejnych. Co więcej grywa nie tylko w World of Tanks, ale także w równie świetną, jeśli nie lepszą grę War Thunder – tym razem o starciach lotniczych w realiach II wojny światowej.

 

No i trochę prywaty: jeśli grywacie w jedną lub obie, to zapraszam do znalezienia mnie w obu grach. W World of Tanks: Neurocide (max tier: 6). W War Thunder: Neurocide1 (max level: 7) – nie zawsze mam możliwość korzystania z Team Speaka, ale często tak. Do zobaczenia w boju.


piątek, 26 kwietnia 2013

Eclipse Phase - tłumaczenie fanowskie czy Galmadrińskie?

Oto podejście hobbystyczne, takie które bardzo mi się podoba. Xelloss poprosił o wsparcie fanowskiego projektu tłumaczenia świetnej gry Eclipse Phase. Myślę, że dobrze jest aby wspierać ciekawe projekty społecznościowe, które plują w twarz temu co stało się z ideą Internet 2.0.



 To przednia gra która (teoretycznie) jest w planach wydawniczych Spółki Cywilnej G. - jest jednak dostępna także na licencji CC, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby społeczność wydała swoją, niekomercyjną wersję z poszanowaniem praw autorów. Ponieważ gra ma w kraju pewną liczbę fanów i to dosyć oddanych (wiem, bo znam paru) myślę, że jest szansa aby część materiału dostarczyć, zanim zrobi to wspomniana Spółka Cywilna G.

To co przygotował Xelloss można znaleźć na stronie pod adresem: http://ep-pl.wikidot.com/ - jest tam nieco materiałów, co ważne skrót mechaniki - więc w zasadzie każdy może przy pewnym zacięciu zacząć grać.

Czym jest Eclipse Phase?

Eclipse Phase is a science fiction horror[1] role-playing game with transhumanist themes.[2] Futurist Anders Sandberg noted its difference from GURPS Transhuman Space was its emphasis on posthuman (rather than transhuman) characters.[3] Originally published by Catalyst Game Labs,[4] Eclipse Phase is now published by the game's creators, Posthuman Studios and is released under a Creative Commons license.[5][6][7][8] In 2010, it won the 36th Annual Origins award for Best Roleplaying Game.[9] It also won three 2010 ENnie awards: Gold for Best Writing, Silver for Best Cover Art, and Silver for Product of the Year.

źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/Eclipse_Phase_%28role-playing_game%29
 
Warto też myślę przyjrzeć się tematowi i dyskusji która ma miejsce na forum poltera. Ponieważ staram się szanować źródła i dobre fanowskie inicjatywy, pozwolę sobie zaprosić was tam przez stronę z której dowiedziałem się o wszystkim: bagno.wieza.org . Myślę, że warto poczytać i wesprzeć Xellossa w słusznej sprawie.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rynek? A co on nas obchodzi.

Trochę sobie pomyślałem, trochę potwittowałem i zadałem sobie pytanie: co mnie ten cały rynek gier fabularnych obchodzi? Czy to moja brocha się co komu sprzedaje? Czy to moja sprawa, że jakiś wydawca nie promuje rpg na zewnątrz, że jedzie na coraz mniej zasilanej świeżą krwią grupie?


Oczywiście, że nie. Mam półkę pełną erpegów. Niektóre ograne do cna, inne ledwie napoczęte, a kilka czeka na swoją kolejkę. Co ja się głupi rynkiem przejmuję. Zacząłbym może szukać ludzi do grania. Moja brocha to grać, bo to jakby nie patrzeć hobby które sobie obrałem. Na pohybel sobie, skupiam uwagę na rynku, który za mnie graczy nie znajdzie.


W tej mikroskali dzieje się więcej. Jest kilka osób, które coś dla siebie piszą. Niech się zwą gamesdesignerami od czegoś muszą zacząć. I fajnie. W środowisku ferment jakiś jest.


Nakłady niskie? Bo ryzykować szkoda. Lepiej sprzedać i zmienić w pieniądz 100 lub 200 egzemplarzy, niż zostać z 800 sztukami w magazynie. Sukces wieszczyć? Bo to sukces w sumie, wiec czemu nie. To kaskaderka jest, wiec jak wychodzisz żywy z tej próby ognia, to się należy nawet tym cieszyć. A że kiedyś to kuglarstwo miało inną skalę? Dziś to dziś, a kiedyś to Polska od morza do morza się rozciągała. I jakie to ma dziś znaczenie.

Mamy RPG na miarę naszych możliwości i w zasadzie możemy to tylko zaakceptować. Poważnie mówiąc podśmiewałem się z Khakhiego, ale w sumie jako jedna z nielicznych osób na rynek nie patrzy, tylko buduje sobie społeczność graczy, próbuje tłumaczyć czym jest RPG, organizuje spotkania na MasterMindzie. Wykorzystuje nowe technologie tworzy coś na miarę wirtualnego klubu. Można powiedzieć praca u podstaw, Siłacz. Dziś Khakhi wyrażam ci szacun.


Trollollolek też dobrze zagrał kilka razy. Nie trzeba go lubić i szanować, sam nie przepadam bo to na co wpadał i co było ok, niweczył swoimi występami. Ale zrobił polską grę o nareszcie lekkiej mechanice, prostej i przejrzystej. I zrobił rzecz roztropną, dodał grę do pisma CD-ACTION. Nie rozliczam go z efektu. Nie rozliczam z trollerki. Nie rozliczam z przygotowań to procesów. Po prostu zrobił dwie rzeczy okej.


Jest jeszcze cała masa graczy rozsianych po kraju. Zamiast toczyć pianę na blogach i forach jakoś sobie organizują sesje, jakoś grają ze sobą. Robią to o co w tym hobby chodzi. Pewnie są tam osoby, które promują gry fabularne w swoim gronie. Zapewniają sobie wzajemnie rozrywkę na poziomie. Zazdroszczę im. Robią dobrą robotę u podstaw. Boże chroń ich przed fandomem.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Dramatyczny lot. Wydawca uszedł z życiem.

Fandom Mirror & Bild:
Weekly News und Mitteilung


Dramatyczny lot. Wydawca uszedł z życiem. 
Dramat Ignacego Trzewiczka rozgrywał się 7000 metrów nad poziomem. Koszmar trwał prawdopodobnie tysiące sekund i rozgrywał się na wielkim obszarze obejmującym Polskę, Niemcy i Francję. Przebieg wypadków relacjonował osobiście za pośrednictwem Twittera, a wszyscy fani na wszelki wypadek śpiewali Cool guys don't looks on explosions! Po dramatycznym locie, w trakcie którego Wydawca musiał przeżyć po raz pierwszy w życiu takie tragiczne chwile jak kołowanie przed startem, start, odchodzenie, lot, podchodzenie, lądowanie, hamowanie, kołowanie (dwa razy tego samego dnia i to o różnych kierunkach przeciążeń). Fani podsumowali: To mały kroczek w historii ludzkości, ale wielki w historii tego człowieka.

Psychologia. Gruby wie lepiej.
Doniesienia naukowców z Princeton w stanie Virginia potwierdzają Michał "Puszon" Stachyra i Maciej "Lucek" Sabat. A masz z tym jakiś problem synku?

Z tej okazji 29. kwietnia uruchamiają serwis internetowy geekozaur.pl. To jeden z tych wyjątkowych przypadków w których nieuruchomiony serwis odnosi sukces.Tym bardziej, że do tyczy zbyt szerokich zainteresowań.

Opinie o geekozaur.pl
Jakaś laska: kurde zrobiles blog jak dla mnie, wszystko co uwielbiam !!!
KFC: nie dajcie im umrzeć z głodu!!!!!!!!!!!!!!!1111111one!oneKazimiera Szczuka: O co pan pyta? 
News miesiąca:
Karnawał Blogowy dowodzi, że fandom ma najlepszych mistrzów świata na świecie. Pamiętaj: jeśli prowadzi ci fandomita, nie popełni błędu, jeśli ty prowadzisz fandomicie, to marnujesz jego czas. Redakcja FM&B:WNuM zaprasza wszystkich graczy, którzy nie mieli jeszcze okazji grać z fandomitami na castingi dla statystów. Jednocześnie ogłaszamy konkurs na Mistrza Mistrzów w marnowaniu czasu. Oraz drugi na: Na najmniej konstruktywną informację zwrotną dla niefandomickiego mistrza gry. Do wygrania: W poszukiwaniu straconego czasu.

sobota, 20 kwietnia 2013

Fajne dziewczyny grają w The Resistance

Ach, jak dobrze, że planszówki trafiły na konwenty, bo tylko dzięki temu możemy dziś się cieszyć widokiem, możliwością rozmowy, wymiany poglądów z płcią piękną. Możemy też jak równy z równym stawać w szranki. Och, na konwentach równiej niż na Olipiadzie. Jedną z gier szalenie lubianych przez dziewczęta i kobiety jest The Resistance - w Polsce znany jako The Resistance: Agenci Molocha. Więcej poniżej, opowie wam sam WIL WHEATON oraz jego mądre koleżanki: ASHLEY CLEMENTS, FELICIA DAY, AMY OKUDA, ALLISON SCAGLIOTTI. 


piątek, 19 kwietnia 2013

Gaslight wszędzie, co to będzie - OSTRZEŻENIE!!!


Spółka cywilna G. zdecydowała się na przedsprzedaż tego najbardziej oczekiwanego dodatku w w historii polskiego RPG (zaraz po Krainach Magii do WFRP).  Sam na niego czekałem od piątej edycji Zew Cthulhu. Tak się nieprzyjemnie składa (taki dowcip słowny), że wiem co będzie w środku i chciałem was ostrzec.

Co w środku?
Gaslight to około 200 stron świetnego materiału, w porównaniu do poprzedniej, edycji podręcznika jest go dwa razy więcej. To co mogłem przeczytać ponad półtora roku temu, pod względem tłumaczenia stało na przyzwoitym poziomie. Teksty przeszły też pierwszą korektę, mam nadzieję że potem były następne, tak na wszelki wypadek. Tego już nie wiem, wiem jednak, że ziomki z G. chyba wyciągnęli wnioski, i nie zaufali ślepo podstarzałej polonistce.

Opisy Londynu i Wielkiej Brytanii XIX wieku dają sporo bardzo ciekawych, rzetelnych informacji. Jest tu cała kupa erpegowego mięcha, tony inspiracji płynących z samego charakteru i klimatu epoki. Kiedy to czytałem, wiedziałem, że tłumacz odrobił pracę domową z nawiązką.

Do tego przyjemny bestiariusz, z moimi ulubionymi Marsjanami w najbardziej klasycznym wydaniu - nie przeoczycie ich, bo, mają zaszczytne miejsce i wyróżniają się – artykuł o nich ma znacznie większy rozmiar, który pozwala dokładnie omówić najważniejsze zagadnienia.

Dostaniecie też zbiór najbardziej klasycznych postaci pasujących do epoki, od Kuby, przez Sherlocka po Quatermaina. Pyszota. Nie można też przemilczeć całkiem sporego podrozdziału o wadach i zaletach, także całego pakietu nowych dziewiętnatowiecznych zawodów. A na koniec dwa, bardzo dobre scenariusze z handoutami. Polecam, bo są ciekawe, zajmujące - zresztą ZC nigdy nie cierpiał z powodu kiepskich przygód, te są super i trzymają poziom najlepszych.

Jakość wydania?
Jak wygląda finalna wersja, tego nie wiem. Znam treść, wiem jak wyglądały grafiki - sporo na nowo narysowanych, albo przerysowanych i podciągniętych, pochodzących z pierwotnej edycji. Dupska nie urywały, ale były spoko.

Zakładam, ze spółka cywilna G. wyda Gaslighta jak zakładała pierwotnie na grubej, błyszczącej kredzie, w duotonie czyli w czerń, biel plus pomarańczowy kolor, który będzie przechodził w klimatyczne brązy. Okładka inna niż ta która miała być (na szczęście oryginalna, bo rodzima bardzo posysała).

Jak kupić?
Jeśli lubicie spółkę cywilną G. kupcie od nich bezpośrednio, bo wówczas zarobią na tym więcej i jest większa szansa na następne zapowiadane produkcje, które czekają na swoją kolej już 2 lata. Jeśli ich nie lubicie wspierajcie hobbystyczne sklepy. 

Powiem tak, mogą umoczyć na korekcie i na niczym więcej, ale tu się pierwszy korektor nieco napocił, jak zrobili drugi przebieg i trzeci, to jest w pytę podręcznik nawet dla tych co grają w gry rpg tylko dla gramatyki, ortografii i interpunkcji. Sam materiał jest ekstra.

Dla tych, którzy znają mnie lepiej i są zdziwieni tym co napisałem odnośnie Gaslighta, mam wyjaśnienie: Szczerze pierdolę spółkę cywilną G., ale nie sposób nie kochać Zewu Cthulhu, i nie sposób, będąc największym nawet haterem spółki ( a takim nie jestem) nie docenić tego, że po wielu latach, nowa rozszerzona, bogata i zajebista wersja Gaslighta ukazuje się na Polskim rynku. Fuck yeah!

p.s. dla tych co zapłacili i trzęsą portkami. Spółka Cywilna G. wydała wszystko co miało przedsprzedaż. Kiedy ogłosili przedsprzedaż Gaslighta, mogłem powiedź tylko: nareszcie. Swój egzemplarz nabędę w lokalnym sklepie hobbystycznym. Jeśli im drukarnia nie nawali, to premiera będzie w terminie.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Kryzys RPG to nie tylko rynek - to my!

Gry fabularne to cholernie dziwny produkt, bo pochodzi z zupełnie innej epoki, z zupełnie innych czasów. Gry fabularne to dinozaury w branży gier, które straciły przewagę nad grami komputerowymi i planszowymi. I z wielu powodów trudno będzie im nawet zbliżyć się do powiedzmy sobie szczerze konkurentów. 

W dobie 8 i 16 bitowych komputerów gry fabularne wygrywały, bo wyobraźnia biła możliwości graficzne maszyn. Kreatywność MG powalała to co proponowali producenci gier. Gracze mogli wychodzić po za planszę, po za scenariusz. Można było w końcu uprawiać multiplayerkę. Dziś ostało się tylko wychodzenie po za ograniczone środowisko, choć coraz o to trudniej, bo taki WoW jest wielki jak kurwa mać.

Planszówki od lat 80 zmieniły się nie do poznania. Super grafiki, świetne materiały, wszystko gotowe do użycia. Siadasz, rozkładasz i grasz. I choć nasza wyobraźnie się nie starzeje, dziś zyskała konkurencję w postaci gotowców na wysokim poziomie. Nie twierdzę, że odwrót od RPG w formie pen and paper, jest spowodowany głównie powyższym, uważam że to jeden z kilku czynników.

Kolejnym jest nieobecność w popularnych mediach, tu znów RPG sromotnie przegrywa. Gry komputerowe mają swoje miejsce nawet w tygodnikach opinii. Raz na jakiś czas pojawi się tam też tekst o planszówkach, więc kilka razy do roku "gość z nikąd" może się dowiedzieć, że jest coś więcej niż "Monopoly". Umówmy się nawet prasa bliska nam, fandomowa nie pisuje o grach fabularnych (w czeskim odpowiedniku Nowej Fantastyki, erpegi miewają po 1/3 objętości pisma na swoje potrzeby). Pojawiają się i znikają programy TV o grach komputerowych, raz na jakiś czas Ujek wystąpi w Teleranku i opowie o grach planszowych. RPG tam nie ma - a na "na potęgę posępnego czerepu" - o tym jak wygląda RPG dowiedziałem się z TV właśnie i to z kilku audycji, oraz z serii artykułów w pismach o grach komputerowych. Można się łudzić, że w naszym władaniu jest internet, ale internet to umówmy się schronienie dla niszy, a żeby szukać tam dodatkowych informacji gier fabularnych, trzeba najpierw wiedzieć, że coś takiego istnieje.

Kolejnym problemem z którym musimy się zmagać, to brak wsparcia ze strony "starego fandomu", czyli tego co to spotyka się po pubach, po klubach, pisze opowiadania i powieści fantastyczne, dyskutuje na tematy teorii literackich, wiecie - tej całej bandy, która organizuje Polcony (ten Poznański był wyjątkiem). Zauważcie, że mimo popularności literatury fantastycznej, ciągle nie ma sensownej współpracy - a nakłady gier fabularnych lecą na pysk. No cóż - fandomowcy-polkonowcy zawsze mieli nas w dupie. I wiem co piszę, bo wiem co najbardziej wpływowi o nas myślą i wiem dlaczego nas nie chcą, dlaczego z bólem serca oddadzą nam co najwyżej salkę klubową na jeden dzień w tygodniu. Jest kilka wyjątków - ale generalna tendencja nie zmienia się od lat - przeszkadzamy im, wkurzamy ich, po prostu nas nie chcą i nigdy nie zaakceptują. Wiecie jak to jest - jak się samemu siedzi w getcie - to szuka się kogoś kim można pogardzać i niestety eprogowcy, być może zasłużenie będą dla fandomowców-polconowców zawsze dziećmi gorszego boga. Pomyśleć, że ślinimy się na każdą prelkę z ich udziałem - no ale tak to działa. 

Na koniec najważniejsze - choć to wcale nie koniec. Gry fabularne się nie starzeją. Rynek, ten dzisiejszy opiera się na ustawicznej wymianie dóbr, na nowe, szybsze, lepsze. I mniej trwałe. Lodówki, pralki wytrzymują po 3 lata. Komputery i smartfony starzeją się jeszcze szybciej. Wymieniamy to wszystko okresowo. Gry komputerowe które zachwycały grafiką i gameplayem kilka lat temu, dziś budzą śmiech i litość. I czujemy to, jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Po prostu trzeba wymieniać, kupować nowe, bo będzie lepsze. I fakt będzie. Ale jeśli ten paradygmat nowości odniesiemy do gier fabularnych, a odnosimy, to poniesiemy klęskę. Nowe RPG jest lepsze od tego sprzed lat 25 lat? Może być, ale wcale nie musi i często nie jest. Gdyby to była prawda, wymiotowalibyśmy na myśl o Zew Cthulhu. To co jest naprawdę nowe, dobre i ciekawe, nawet dla graczy pozostaje egzotyczne - Indiasy, które przekraczają granicę i łamią schematy są marginesem, bo sami chcemy kupować i ściągać to co dobrze znamy. Garstka fanów indie, to ciągle "indianie zamknięci w swoim rezerwacie". A nawet jak coś, ktoś wyda po polsku, żeby powiało świeżością, żeby sprawdzić teren, żeby przygotować się do importu najlepszych gier z tego kręgu (tych nieco bardziej niesztampowych i autentycznie nowych), sami indianie, sami promotorzy tego będą wyli, że takie świeże to to już nie jest. No nie jest w ujęciu globalnym, ale żeby docenić import nowych ciekawych koncepcji, które są nowe i ciekawe w kraju? Zasada getta - znajdź sobie kogoś, kogo możesz uznać, za gorszego i jedź po nim nawet jakby realizował coś o co tobie także chodzi - argumenty zawsze znajdziesz.

Powyższe to tylko kilka uwag na temat kondycji - jest jeszcze wiele tematów, które można wyciągnąć i pociągnąć, ale na dziś starczy. Jak przyjdzie mi ochota, jak mnie znów Furiath skłoni do przemyśleń, z chęcią napiszę.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Czy znasz dwa klasyczne seriale?


To co najbardziej różni oryginalną serię Star Treka od Next Generation nie konicznie kryje się w jakości scenografii, efektów specjalnych, innej szkole gry aktorskiej. 
Fakt są to namacalne wyznaczniki pewnych różnic, ale nie mówią one nic ponadto, ze oryginalna seria jest po prostu stara, ze 20 lat przepaści wypełnia niesamowity postęp w technikach realizacji programów telewizyjnych. Nie ma wiec sensu tego roztrząsać.

Warto natomiast skupić się na czymś innym, na scenariuszu i doborze bohaterów, bo tu tkwi esencja.

Jaki wpływ wywiera scenariusz?
Oryginalna Serię cechuje prosta budowa scenariusza, dosyć liniowa i przewidywalna. Konflikty interesów są oczywiste, źli są źli i tyle, ukryte intencje takimi pozostają tylko dla załogi, bo widz od razu się domyśla. Intrygi są tu szyte bardzo grubymi nićmi. Czasem ma się wrażenie, że toporną dratwą.  

Pod tym względem ST:NG bije swojego praszczura na głowę. Konstrukcja większości odcinków jest albo wielowątkowa (w zakresie na jaki może sobie pozwolić w formule one epizode – one story), albo warstwowa. Główny konflikt często okazuje się czymś innym, niż pierwotnie można założyć, ma mniej lub bardziej oczywiste drugie dno. Występują częste zwroty akcji. I chyba najważniejsze, gdzieś ponad odcinkami też rozgrywa się historia polityczna, w którą załoga Enterpirse co jakiś czas wchodzi – w efekcie jako widz mam wrażenia, że od kapitana Piquarda wiele razy zależały losy całej federacji stojącej u progu wojny z Romulanami (oglądam 3 sezon, zabawy z Borg dopiero przede mną).

Różnice w dynamice grupy
Zasadniczą różnicą pomiędzy oboma serialami jest dynamika grupy i dobór postaci. W TOS wewnętrzne konflikty są znacznie wyraźniejsze, lub może celniej będzie napisać, że w ogóle są. Po pierwsze główne postaci są znacznie mniej subordynowane, Chechov to niemalże anarchista, ot Słowianin targany namiętnościami, młody i porywczy chłopak. Scotty to trochę Chechov tylko posunięty w latach. Spock ma swoje, wyraźne spojrzenie, oparte na bezdusznej logice, jego propozycje rozwiązań napotykanych problemów czasem budzą grozę, ale potrafi on rzucić światło na działania czynników wrogich i opowiedzieć się po ich stronie. Bones to jego przeciwieństwo i najczęstszy oponent w dyskusjach, który nie waha się przed rzucaniem obraźliwych tekstów ad personam zimnego zielonokrwistego kolegi. Sam kapitan Kirk też subtelny nie jest. Mimo niewątpliwie pacyfistycznej wymowy serialu, z pewnością można go uznać za sokoła, który lubi rozprawiać się z problemami siłowo. Co do pozostałych, „kanonicznych” postaci: Sulu i Uhura, to postaci nawet nie drugiego, lecz trzeciego planu. Jeden strzela torpedami, a ta druga odbiera telefony (dzięki dr. Sheldonie Cooper za trafne spostrzeżenie – Nobel w drodze).

W Next Generation dynamika grupy jest bardzo stonowana, konflikty zdarzają się rzadko. Wiadomo, kto rządzi, a że kapitan Piquard daje się poznać jako twardy negocjator, mający na uwadze realizację w sumie pacyfistycznych celów, też specjalnie nie daje pola na którym zakwitnąć mogą konflikty moralne. Wszyscy stoją bowiem po tej samej stronie barykady i wyznają podobne wartości. Załoga Enterpiese dowodzona przez łysego kapitana działa sprawnie jako jedna drużyna, a różnice zdań są subtelne. Riker to odpowiednik Kirka (nawet podobny z pyska), ale pozbawiony władzy. Data to Spock, ale logiczny, pragnący zrozumieć ludzi, szukający człowieczeństwa, więc nie stanie po stronie wrogów Federacji, ponadto jako android jest po prostu podległym. Dr. Crusher czasem będzie opatrywać wrogów, nawet sama będąc przez nich zagrożona, lecz to szczyt niesubordynacji wynikający z przysięgi Hipokratesa jak sądzę. Nawet Worf – wszak Klingon – nie specjalnie fika, i daleko mu do Chechova. Geordiemu już bliżej,  a w kłopoty ładuje się raczej własną niefrasobliwością, wynikającą być może z młodego wieku, podobnie jak Wesley Crusher.

Wkład TOS w SF
Jako widz jestem świadomy, że TOS ma wiele technicznych niedociągnięć, ale to też produkcja pionierska, która zresztą wówczas zakończyła się katastrofą – zamiast pięcioletniej misji, Enterpiese z Kirkiem na pokładzie został zniszczony już po latach niespełna trzech. I nie z ręki Klingona, lecz naczelnego wroga wszystkich seriali – oglądalności. Ale stanowił fundament, który dał z początkiem lat 80 złotą erę świetnego kina SF i to w wielu wymiarach. Dlatego mimo przaśności lubię oglądać serię oryginalną. Nie sądzę, aby można ten serial zrobić inaczej – nie wówczas, nie przy ówczesnych  środkach technicznych.

Czy Next Generation ogląda się dobrze?
TNG to już zupełnie inny kaliber, ale też inna epoka. To porządnie zrobiony serial, z pełną świadomością dostępnych narzędzi, pokazujący świat w znacznie szerszej perspektywie, który dzięki trafnym przewidywaniom scenografów dziś ogląda się dobrze – smartfony, tablety, ekrany dotykowe i LCD – to coś czego w chwili powstania TNG nie było, a dziś już jest i dobrze rozumiemy jak działa.
 
Neurocide. Out.
Suplemental:  A jakie jest twoje zdanie?